Re: Tłumaczenie czy nie?
: 24 sie 2010, o 00:24
Kto by pomyślał... Wyszło na to że ze mnie taki tłumacz jak z koziej rzyci lutnia. Mogę się najwyżej nazywać "Jednym Z Czołowych Interpretatorów Tekstów Obcojęzycznych Na Język Polski Przy Pomocy Translatora Oraz Odrobiny Własnego Intelektu I Wyobraźni Na Urządzenia Mobilne".
Wyszło na to, że przykładowo "robiąc" Symbol Ognia sprzedaję ludziom używane części zamiast nowych, bo w fabule nie mamy "Piga-Wunga pokonującego złego smoka Zaku-Paku z doliny Filu-Milu" a jest tylko "Dzielna Królowa Yamoun, która pragnąc zachować pokój w swym królestwie staje do walki z demonicznym Lordem Saefem, który podporządkowawszy sobie dzikie plemię okrutnych Ostrogotów próbuje posiąść we władanie przyczarnomorskie stepy."
Używając porównania samochodowego powiedział bym raczej, że w tym przypadku zamiast zwykłej wymiany części daję użytkownikowi ZA DARMO (więc go nie okradam!) podrasowany silnik z Ferrari, dorzucam gratis zamontowanie nitro-bootsów oraz przy okazji wstawiam mu wygodniejszy fotel, który bardziej pasuje na polskie wymiary.
Poza tym dla zwykłego gracza to jest tłumaczenie. Zwykły gracz wierzy że to tłumaczenie, zwykły gracz nie ma punktu odniesienia i dla niego nie ma ogólnej jednoprawdy - jest prawda szczegółowa, prawda gracza, która mówi że to rzeczywiste tłumaczenie. Przynajmniej dopóki on je za takie uważa.
Bamberg czuje się w takim przypadku oszukany - jakże możesz czuć się oszukany, kiedy nie wiesz jak wygląda oryginał i nie jesteś w stanie sprawdzić i porównać z nim tłumaczenia. Dla Ciebie oryginalna fabuła mogłaby nie istnieć - jest tylko polskie tu i teraz.
Wszystko co robimy, robimy dla gracza. I, wbrew temu co sugerują przedmówcy, nie olewamy ich i nie dajemy im byle zgnilizny, którą łyknąć muszą bo nie znają oryginału. Dajemy im więcej niż twórcy, dajemy im klimat, realia im bliskie,pozwalające wciągnąć się w rozgrywkę. Robimy to dla tych tysięcy ludzi, którzy chcieliby za swoich telefonach zagrać w coś ambitnego, wciskajacego w fotel rozmachem fabularnym,grafiką i poziomem trudności, a którzy nigdy się tego nie doczekają przez lenistwo producentów i złą koniunkturę europejskiego rynku, na którym sukces odnosi jednie to co proste, to co łatwe, to co każdy idiota z satysfakcją może skończyć. Robimy to właśnie dla nich i do diaska, mamy prawo czuć się urażeni porównaniami do kłamców czy też mechaników oszukujących na częściach samochodowych!
Wyszło na to, że przykładowo "robiąc" Symbol Ognia sprzedaję ludziom używane części zamiast nowych, bo w fabule nie mamy "Piga-Wunga pokonującego złego smoka Zaku-Paku z doliny Filu-Milu" a jest tylko "Dzielna Królowa Yamoun, która pragnąc zachować pokój w swym królestwie staje do walki z demonicznym Lordem Saefem, który podporządkowawszy sobie dzikie plemię okrutnych Ostrogotów próbuje posiąść we władanie przyczarnomorskie stepy."
Używając porównania samochodowego powiedział bym raczej, że w tym przypadku zamiast zwykłej wymiany części daję użytkownikowi ZA DARMO (więc go nie okradam!) podrasowany silnik z Ferrari, dorzucam gratis zamontowanie nitro-bootsów oraz przy okazji wstawiam mu wygodniejszy fotel, który bardziej pasuje na polskie wymiary.
Poza tym dla zwykłego gracza to jest tłumaczenie. Zwykły gracz wierzy że to tłumaczenie, zwykły gracz nie ma punktu odniesienia i dla niego nie ma ogólnej jednoprawdy - jest prawda szczegółowa, prawda gracza, która mówi że to rzeczywiste tłumaczenie. Przynajmniej dopóki on je za takie uważa.
Bamberg czuje się w takim przypadku oszukany - jakże możesz czuć się oszukany, kiedy nie wiesz jak wygląda oryginał i nie jesteś w stanie sprawdzić i porównać z nim tłumaczenia. Dla Ciebie oryginalna fabuła mogłaby nie istnieć - jest tylko polskie tu i teraz.
Wszystko co robimy, robimy dla gracza. I, wbrew temu co sugerują przedmówcy, nie olewamy ich i nie dajemy im byle zgnilizny, którą łyknąć muszą bo nie znają oryginału. Dajemy im więcej niż twórcy, dajemy im klimat, realia im bliskie,pozwalające wciągnąć się w rozgrywkę. Robimy to dla tych tysięcy ludzi, którzy chcieliby za swoich telefonach zagrać w coś ambitnego, wciskajacego w fotel rozmachem fabularnym,grafiką i poziomem trudności, a którzy nigdy się tego nie doczekają przez lenistwo producentów i złą koniunkturę europejskiego rynku, na którym sukces odnosi jednie to co proste, to co łatwe, to co każdy idiota z satysfakcją może skończyć. Robimy to właśnie dla nich i do diaska, mamy prawo czuć się urażeni porównaniami do kłamców czy też mechaników oszukujących na częściach samochodowych!