Dosłowne tłumaczenie czy lokalizacja?

Problemy w tłumaczeniu? Tu możesz spróbować uzyskać pomoc!
Awatar użytkownika
Quast
Posty: 40
Rejestracja: 22 maja 2008, o 14:36

Dosłowne tłumaczenie czy lokalizacja?

Postautor: Quast » 13 gru 2008, o 14:02

Wydaję mi się, że to pytanie jest odwiecznym dylematem tłumaczy.
Czy lepiej jest wykonać drętwą translację typu "słowo w słowo"?
Czy może jednak zrobić obrót o jakieś 90 stopni i zająć się zmianą tekstu na taki, który byłby zrozumiały rodakom nie tylko w sensie dosłownym, ale także metaforycznym?
Obie metody mają swoje plusy i minusy.
Które z w/w metod stosujecie/proponujecie/polecacie?
Jak wabił się pies Piłsudskiego?
Odp:"Pies"

twig

Re: Dosłowne tłumaczenie czy lokalizacja?

Postautor: twig » 13 gru 2008, o 14:44

Uważam, że oba podejścia są złe :P

Najlepiej pójść drogą środka. Tam gdzie mam do czynienia z prostym opisem, tłumaczę go dosłownie (tzn. używam słów zastosowanych w oryginale, nie dodaję informacji od siebie). Wszędzie tam, gdzie w grę wchodzą nawiązania do zjawisk kultury (ale to brzmi :P), które są nieznane dla przeciętnego polskiego odbiorcy, staram się dopasowywać rodzime odpowiedniki.

Dosłowne tłumaczenie wcale nie musi być drętwe, czy suche. Wystarczy zrezygnować z drętwych zwrotów, na rzecz tych częściej używanych (zwykły chłopak z XIX wieku mówiący w co drugim zdaniu 'iż', 'gdyż', 'zaprawdę', 'zaliż', 'doprawdy' itp to lekkie przegięcie :P). Trzeba przy tym uważać, aby nie używać gwar czy slangów, chyba że jest to wskazane. To że osoba tłumacząca i wszyscy jej znajomi są pokemonami, czy dresami, nie znaczy, że wszyscy w grze muszą używać jakiejś dziwnej nowomowy :P

Często zdarza się tak, że niektórzy mylą lokalizację z przerabianiem oryginału. Uważają na przykład, że żart zastosowany przez twórców jest mało śmieszny, więc dają własny, nawet odrobinę nie zbliżony w treści do tego oryginalnego. Nie lubię tzw. dośmieszaczy - zmieniających zwykłe kwestie (w stylu 'cześć', 'na razie') na ulepszone ('cześć pajacu' czy 'na razie, ziomalu'), uważając że w ten sposób tekst staje się mniej suchy (taa...).

Ogólnie uważam, że tłumacząc należy starać się zachować jak najwięcej oryginalnych informacji. Zmieniać i dodawać od siebie tylko tyle, aby w sposób zrozumiały przekazać myśl/klimat zawarty w oryginale.

Awatar użytkownika
Robin
Posty: 298
Rejestracja: 19 maja 2008, o 10:04
Grupa: CosmoFF
Kontakt:

Re: Dosłowne tłumaczenie czy lokalizacja?

Postautor: Robin » 15 gru 2008, o 14:48

Ja podchodzę do tego inaczej. :P Dla mnie podstawową zasadą jest to, iż należy tłumaczyć sens, a nie słowa. :) Prawie nigdy nie dodaję nic od siebie, ale robię tak zwaną korektę stylistyczną, czyli dopracowanie danego tekstu do konkretnej postaci.
W jakich przypadkach dodaję coś od siebie? Gdy uważam, że wersja angielska, która również jest tłumaczeniem, została zrobiona nieodpowiednio :P Przykład: pijaczki w FF8. :P W angielskiej wersji gość leży przy ścianie, gada o jakichś kartonach i bimbrze, ale jak przychodzi do gry w karty, to bez problemu gada, że znamy zasady bla bla bla. To jest bez sensu, więc całość tekstów pijaczkowych (oczywiście dostosowanych do konkretnego kloszarda :) ) tłumaczę na śmieszny "pijaczkowy polski", choć oczywiście pomijam przekleństwa, bo chodzi o poczciwych pijaczków - "Szefuńciu" itp. :P Jak gość niemalże leży, to język mu plączę - na przykład "Chssseszzz zaaaarać?" zamiast "Chcesz zagrać" ;)

Staram się nie korzystać z gwary, choć pewnie w niektórych momentach niepostrzeżenie coś wrzuciłem "krakowskiego", ale na pewno nic niezrozumiałego ani takiego, czego nie ma w słowniku :P Dresowej mowie mówię stanowcze nie, no chyba, że w grze występowałby dres :P

Zbytnie przekładanie wszystkiego po to, by "rozśmieszyć" tłumaczenie jest bez sensu. Gra oryginalnie ma jakiś konkretny klimat i nie należy go psuć. Akurat w FF8 mogłem się wykazać - teksty Laguny, Irvina czy starych pryków w FH są w oryginale śmieszne, więc warto było nad nimi popracować w wersji polskiej. Jednak gdy gra nie ma takich elementów, nie można na siłę tego dodawać, bo to trąci amatorszczyzną i dowcipami śmiesznymi tylko dla tłumacza.
Dosłowne tłumaczenie wcale nie musi być drętwe, czy suche. Wystarczy zrezygnować z drętwych zwrotów, na rzecz tych częściej używanych (zwykły chłopak z XIX wieku mówiący w co drugim zdaniu 'iż', 'gdyż', 'zaprawdę', 'zaliż', 'doprawdy' itp to lekkie przegięcie :P).
No, a takie tłumaczenie jest w FF12 (oczywiście po angielsku) i wszyscy tam tak "stylowo" gadają. Wg mnie, przegięli :P
www.balamb.pl
Smrtka je tradiční personifikace smrti, zpodobněná jako kostlivec s kosou, často bývá zobrazována v černém hábitu.

twig

Re: Dosłowne tłumaczenie czy lokalizacja?

Postautor: twig » 15 gru 2008, o 14:58

W jakich przypadkach dodaję coś od siebie? Gdy uważam, że wersja angielska, która również jest tłumaczeniem, została zrobiona nieodpowiednio :P Przykład: pijaczki w FF8. :P W angielskiej wersji gość leży przy ścianie, gada o jakichś kartonach i bimbrze, ale jak przychodzi do gry w karty, to bez problemu gada, że znamy zasady bla bla bla. To jest bez sensu, więc całość tekstów pijaczkowych (oczywiście dostosowanych do konkretnego kloszarda :) ) tłumaczę na śmieszny "pijaczkowy polski", choć oczywiście pomijam przekleństwa, bo chodzi o poczciwych pijaczków - "Szefuńciu" itp. :P Jak gość niemalże leży, to język mu plączę - na przykład "Chssseszzz zaaaarać?" zamiast "Chcesz zagrać" ;)
W mojej wypowiedzi miałem na myśli tłumaczenie z oryginału, a nie przelewanie piątej wody po kisielu :P (bo w takim przypadku, to rzeczywiście trzeba tworzyć)

Awatar użytkownika
Quast
Posty: 40
Rejestracja: 22 maja 2008, o 14:36

Re: Dosłowne tłumaczenie czy lokalizacja?

Postautor: Quast » 16 gru 2008, o 11:02

No oczywiście, zgadzam się z wami.
Ale, np. gdy tłumaczy się jakiegoś RPGa [w większości przypadków akcja dzieję się w czasach podobnych do średniowiecza] i zastosuję się stylizację, tj. wrzuci się archaizmów, połamie się trochę składnię itp. itd. etc.
To, czyż tłumaczenie nie nabiera swoistego smaczku? [w takich przypadkach zazwyczaj trzeba "zboczyć"] ^^
Jak wabił się pies Piłsudskiego?
Odp:"Pies"

twig

Re: Dosłowne tłumaczenie czy lokalizacja?

Postautor: twig » 16 gru 2008, o 12:04

"Thou shall not pass" - Przejście wzbronione :P

Awatar użytkownika
Robin
Posty: 298
Rejestracja: 19 maja 2008, o 10:04
Grupa: CosmoFF
Kontakt:

Re: Dosłowne tłumaczenie czy lokalizacja?

Postautor: Robin » 16 gru 2008, o 13:23

Ale, np. gdy tłumaczy się jakiegoś RPGa [w większości przypadków akcja dzieję się w czasach podobnych do średniowiecza] i zastosuję się stylizację, tj. wrzuci się archaizmów, połamie się trochę składnię itp. itd. etc.
To, czyż tłumaczenie nie nabiera swoistego smaczku? [w takich przypadkach zazwyczaj trzeba "zboczyć"] ^^
No tak, jasne, ale nie należy się zapędzać :P Wątpię, żeby byle wieśniak mówił w sposób taki, jak szlachta czy inna arystokracja :P A niestety, tłumacze zazwyczaj lecą na jedno kopytko ;) Przykład:

Mężny rycerz powie do lubej kobiety:
"Jakże bym mógł Cię uradować? Rzeknij mi Pani, czego sobie życzysz."

A chłop co najwyżej powie do swojej lubej:
"Ajmoze kcesz no trochu kiszki?" XD
www.balamb.pl
Smrtka je tradiční personifikace smrti, zpodobněná jako kostlivec s kosou, často bývá zobrazována v černém hábitu.


Wróć do „Kwestie językowe”



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości