1. Witaj! Napisz proszę o sobie kilka słów.
Nazywam się Tomek. Mam obecnie 31 lat. Jestem programistą, webmasterem, administratorem sieci, byłym właścicielem niedużej firmy i ogólnie wrzodem na tyłku (nie tylko tłumaczeniowym). Interesuję się wszystkim po trochu. Od chemii, poprzez fizykę, matematykę, historię, języki obce, modelarstwo, elektronikę po programowanie. Nie ze wszystkim, niestety, radzę sobie jednakowo dobrze.
2. Na scenie jesteś znany ze swoich umiejętności programistycznych. Pamiętasz swoje początki z tym związane?
Jeśli już jesteśmy przy „umiejętnościach programistycznych”… Uważam się za dość przeciętnego kodera. Mam jednak jedną wielką zaletę. Myślę szybko, dużo dostrzegam i formułuję na podstawie obserwacji logiczne wnioski, więc zdarza mi się często rozwiązywać problemy, z którymi inni sobie nie radzą (cóż, z tego żyję ^^), nie tyle z braku własnych zdolności, co ze słabej umiejętności obserwacji i wiązania ze sobą faktów.
A początki? To był rok 87, może 88, kiedy doszedłem do wniosku, że mój Commodore 64 może służyć do czegoś innego poza graniem. Parę lat później (wciąż jako gówniarz, więc nieco mnie to usprawiedliwia) miałem na tym polu nawet pewne większe osiągnięcia, ale to już inne czasy, inna historia.
3. Co spowodowało, że zainteresowałeś się tłumaczeniami? Jaką grę przetłumaczyłeś jako pierwszą, bądź przy jakiej grze pomagałeś?
Od dłuższego czasu interesowałem się językami. Przetłumaczenie czegoś było więc tylko kwestią czasu. Pierwszy był nigdy nieopublikowany projekt spolszczenia FF7 na PC. Przetłumaczyłem w nim pierwszych kilka godzin gry. Ponieważ jednak efekt nie był zadowalający, wszystko wylądowało w koszu i nie wracałem na poważnie do problemu tłumaczeń gier przez dłuższy czas, zajmując się tym, w czym już byłem dobry, czyli łamaniem i kodowaniem. Oczywiście, popełniłem w międzyczasie kilka pomniejszych tłumaczeń, ale nie było to nic wartego uwagi (głównie tłumaczenia filmów – choć i tu, pierwsze lądowały w koszu; także kilka „testowo rozgrzebanych” gier). Tak naprawdę moim pierwszym upublicznionym projektem stricte tłumaczeniowym było spolszczenie Okami, przy którym pracowaliśmy razem z Berionem i tobą (zresztą, jak pewnie pamiętasz, głównym tłumaczem w Okami byłeś ty, ja odpowiadałem za menu, bestiariusze, opisy i tym podobne). Prawdziwy chrzest jako tłumacz przeszedłem dopiero przy okazji projektu spolszczenia Final Fantasy XII. Od tamtej pory pomogłem przy kilkunastu polskich i zagranicznych projektach tłumaczeniowych. Obecnie rozgrzebanych i gotowych do tłumaczenia mam kilka gier, ale za wcześnie, by o tym teraz mówić.
4. Jaką część swojej działalności lubisz najbardziej? Co Cię w tym najbardziej satysfakcjonuje?
Najciekawszą częścią (i zarazem tym, co mnie najbardziej interesuje, daje największą satysfakcję) mojej „działalności” jest łamanie ograniczeń, zabezpieczeń, formatów, szyfrów i tego wszystkiego, gdzie można od podszewki poznać sprzęt i oprogramowanie innych. Stąd mam na koncie kilka emulatorów, trochę różnego rodzaju nie do końca legalnych pierdół (przemilczę jednak tę część), wiele de/kompresorów, de/szyfratorów czy narzędzi do grzebania w takim czy innym oprogramowaniu.
5. Jak wyglądają Twoje przygotowania przed rozpoczęciem tłumaczenia? Jak to wszystko wygląda „od kuchni”?
Nie uważam się w tej kwestii za guru, głównie ze względu na dość małą ilość projektów tłumaczeniowych, przy których zdarzyło mi się pracować. Tutaj dużą rolę odegrały długie rozmowy ze znajomymi tłumaczami, lektura wielu książek i porównywanie prac uznanych tłumaczy. Procedura jest jednak dość standardowa. Na początek, co oczywiste, łamię kompresję, szyfrowanie i formaty plików. Następnie piszę odpowiednie narzędzia do tekstu, grafiki i wszystkiego, co może być potrzebne (czyli tak zwane technikalia). Przed rozpoczęciem właściwego tłumaczenia sporządzam sobie odpowiednie słowniki najistotniejszych dla gry nazw, zwrotów, wyrażeń, sporządzam krótkie charakterystyki postaci (staram się stylizację przeprowadzać w locie, od samego początku, nie jako oddzielny proces). W trakcie prac słowniki uzupełniam. Później to już typowa praca tłumaczeniowa. Wspieram się, oczywiście, oprogramowaniem CAT (w moim przypadku OmegaT). Coś więcej? Systematyczność, systematyczność i jeszcze raz systematyczność. System kampanijny skazałby projekt na niepowodzenie.
6. Stworzyłeś niemal samodzielnie spolszczenie do dwunastej części Final Fantasy na PlayStation 2. Jak duży to projekt i jak zarządzałeś swoim czasem, by doprowadzić go do końca?
Projekt był naprawdę spory. Składał się z około 2500 stron tekstu (licząc 1800 znaków na stronę), ponad stu różnego rodzaju mniejszych i większych bitmap. Rozpracowanie formatów, napisanie narzędzi, tłumaczenie i wstępna korekta zajęły półtora roku, a następne cztery miesiące zeszły na dokładnej korekcie, przy której pracowali Robin, Emoonia, dweYn i Minako. Spolszczenia wymagało dwadzieścia kilka różnych formatów plików, dla których stworzyć musiałem stosowne narzędzia (a niektóre były naprawdę zakręcone, skutkiem czego musiałem spędzić przy nich wiele dni). Starałem się pracować przy spolszczeniu codziennie. Praca i inne obowiązki nie zawsze pozwalały mi na poświęcenie mu takiej ilości czasu, jaką chciałem, ale gdyby cały czas spędzony przy projekcie uśrednić na ilość dni, wyszłoby pewnie po półtora czy nawet dwie godziny dziennie (a jest to naprawdę sporo). Tak jak wspomniałem wcześniej: bez systematyczności projekt nigdy nie zostałby ukończony.
7. Wiemy, że tłumaczenia to nie jedyne pole, na którym się obecnie udzielasz. Co jeszcze możemy znaleźć w Internecie sygnowanego Twoim pseudonimem?
Jako ffgriever zajmuję się głównie konsolami PS2 i PSX. Największą popularnością cieszą się chyba projekty ESR, zangielszczenie FF12: Zodiac Job System, emulator ps2psxe (ech, wciąż nieukończony), patche na codebreakery oraz tuzin czy dwa mniejszych i większych programów związanych z tymi konsolami (zarówno na konsole jak i na PC: MCAnnihilator, PS2SaveConverter i tym podobne).
8. Może uznasz to za dziwne pytanie, ale gdzie uczyłeś się języka i czy gry w jakimś stopniu Ci przy tym pomogły?
Polskiego od rodziców, niemieckiego i angielskiego w szkole (do pewnego poziomu, później samodzielna praca), francuskiego uczyłem się odrobinkę sam, ale niezbyt przypadł mi do gustu, ruskiego nieco załapałem od ojca, który posługuje się nim bardzo dobrze, obecnie uczę się japońskiego. Czy gry mi w tym pomogły? W jakimś stopniu na pewno. Pobudziły zainteresowanie językiem, dały motywację do nauki. Nigdy nie traktowałem jednak gier jako narzędzia do nauki, prędzej do utrwalania zdobytych umiejętności rozumienia języka i czerpania przyjemności z jego znajomości. Gry to przede wszystkim rozrywka.
9. Dlaczego poświęcasz swój czas, za darmo, dla innych? Nie szkoda Ci go? Nie myślałeś, aby w inny sposób go spożytkować?
Tak naprawdę nie jest to czas poświęcony innym. Jest to czas poświęcony samemu sobie. Rozwój, kształcenie umiejętności, zdobywanie doświadczenia i zwykła przyjemność. Może to ostatnie przede wszystkim. Nigdy nie poświęciłbym większej ilości czasu na coś, co nie sprawia mi przyjemności. Tak się akurat złożyło, że przy okazji skorzystali na tym inni. Nie postrzegam więc tego jako poświęcenia. Gdybym robił to dla pieniędzy, z pewnością odpowiednio wyceniłbym swoją pracę. A co do innego sposobu spożytkowania tego czasu… Z całą pewnością znalazłoby się inne zajęcie, ale to kwestia zastępowania jednej przyjemności inną. Z drugiej strony, z perspektywy czasu, zaczynam dostrzegać, że nieco zbyt wiele czasu poświęcałem przez ostatnich 5-6 lat na tego typu działalność, na czym ucierpiały nieco pewne dziedziny mojego życia. Niczego jednak nie żałuję.
10. Czy są jakieś projekty których z różnych powodów nie udało Ci się zrealizować? Jakie to projekty i jakie powody? ^^
Ech, oczywiście, było ich z pewnością wiele. Wolałbym jednak skupiać się na pozytywach, a z negatywów wyciągać tylko nauczkę na przyszłość (staram się uczyć na własnych błędach). Największą porażką była nieudana przygoda w roli businessmana, która skończyła się po kilku latach i kilka osobistych spraw, o których wolałbym publicznie nie wspominać. Jeśli jednak chodzi o to, co najprawdopodobniej masz na myśli, pytając o projekty, nie mam na koncie aż tak wielu porażek. Pewnie dlatego, że wiele z nich po prostu odłożyłem na półkę z notką „do zrealizowania w późniejszym czasie”. Jeśli uznać to za porażkę, to przyczyną byłyby: brak czasu, utrata zainteresowania, przecenione możliwości (cóż, jak to mówią nasi skośnoocy przyjaciele: „i małpy spadają z drzew” – porażki zdarzają się każdemu). Na wspomnianej „półce” mam takich projektów może z tuzin.
11. Czy zdarzają Ci się chwile znudzenia, zniechęcenia podczas prac? Jeśli tak, to jak sobie wtedy radzisz?
Oj, jak każdemu. Chyba nie ma osoby, która czasami nie miałaby ochoty odsapnąć od tego, co robi. Cokolwiek by to nie było. Nie zawsze dobrze sobie z tym radzę. Przykładem niech będzie projekt ps2psxe, do którego dokończenia nie mogę się zebrać już od dłuższego czasu. Zwykle jednak radzę sobie z tym, zajmując się przez jakiś czas czymś całkowicie innym. Inny projekt, inna dziedzina, czasami nowe zainteresowania. Często jest to po prostu przebłysk „geniuszu” (tu ffg śmieje się i znacząco wzrusza ramionami) czy sen, w którym widziałem rozwiązanie problemu, z którym nie mogłem sobie od dłuższego czasu poradzić, he, he. Nic jednak nie wpływa na mnie tak dobrze, jak dłuższa przejażdżka na rowerze i hektolitry potu wylane w trasie.
12. Jak oceniasz naszą polską scenę tłumaczeniową? Masz jakieś konkretne przemyślenia?
Ciężko mi się wypowiadać o tworze takim jak „scena tłumaczeniowa”. Zajmuję się tym zagadnieniem dopiero od kilku lat. Mam tylko ogólny ogląd. Średnio raz czy dwa razy do roku jesteśmy zaskakiwani przez kogoś, kto spod ziemi wyrasta z gotowym projektem. Mogę jednak napisać o tym, co widzę, o problemach, które dostrzegam. Starzy wyjadacze powoli odchodzą na „emerytury”, pojawia się wielu młodych (także i wiekiem), pieniaczy, którzy rezygnują z projektów, zanim je na dobre rozpoczną. Wiele osób próbuje zajmować się tłumaczeniami bez znajomości jakichkolwiek podstaw (a znajomość języka to jeszcze nie wszystko, czego trzeba, żeby dobrze tłumaczyć). Mamy całe rzesze ekspertów i krytyków (z bożej łaski), natomiast tłumaczy ze świecą szukać.
13. Jakie tytuły chciałbyś zobaczyć po polsku (niekoniecznie spod własnej ręki)?
Jestem fanem jRPGów i RPGów w ogóle. Chętnie widziałbym każdy wart czegokolwiek tytuł w języku polskim. Szczególnym sentymentem darzę konsole PS2 i PSX, więc tutaj przede wszystkim upatrywałbym kandydatów. Do wielu z nich zacząłem pisać, lub napisałem stosowne narzędzia. Chciałbym zobaczyć po polsku Suikodeny (wybacz Manuel, skończę w końcu te narzędzia do dwójki), Star Oceany (jak poprzednio), Xenosagi, Grandie, Tales of… Do skończenia samych projektów, które mam już rozpracowane, jedna osoba potrzebowałaby chyba z 15 lat. Gdy tylko uporządkuję sobie wszystkie sprawy, z pewnością wybiorę coś dla siebie, a resztę oddam w dobre ręce. A może jakieś wspólne tłumaczenie w większym gronie?
14. Wszyscy wiemy, że tłumaczenia (nie tylko amatorskie) spotykają się często z niechęcią, mówi się, że „zabijają klimat”, albo że język polski jest ubogi. Co mógłbyś odpowiedzieć przeciwnikom spolszczeń?
Moje zdanie na ten temat nie zmieniło się od dłuższego czasu. Większość z owego „klimatu” gier w obcych językach wynika z nieznajomości lub braku odpowiedniego czucia danego języka. Bierze się stąd pewna magiczność, wspaniałość i podniosłość, zarówno wydarzeń jak i sposobu ich prezentowania. Uważam, że jest wręcz przeciwnie. Dobre spolszczenie pozwala każdemu graczowi znacznie lepiej wczuć się w klimat… Po prostu ojczysty język rozumiemy znacznie lepiej, w całkowicie naturalny sposób „czujemy” stosowane środki stylistyczne i wszelkie zabiegi językowe. Bez względu na to, jak dobrze znamy język obcy, z którego gra była tłumaczona… Oczywiście, duże znaczenie ma też fakt przyzwyczajenia. Ciężko przestawić się nagle na inny język w grze, którą do tej pory ukończyło się np. po angielsku kilka razy. Myślę jednak, że już godzina czy dwie zabawy z porządnie spolszczoną grą sprawią, że otworzy się na nie największy zatwardzialec.
Twierdzeń o ubogości języka polskiego nie mam nawet zamiaru komentować. Tutaj wychodzi tylko ograniczenie językowe osób, które wygadują takie farmazony.
15. Chciałbyś coś przekazać osobom korzystającym z owoców Twojej pracy bądź chcącym pójść w Twoje ślady?
Nie idźcie w moje ślady. Idąc po czyichś śladach, nigdy go nie prześcigniecie, zawsze będziecie o krok za nim. A tak na serio… Nie wydeptałem jeszcze takiego „śladu”, po którym ktokolwiek mógłby gdziekolwiek zajść. Chęć, trening, doświadczenie i kupa czasu – tylko tyle trzeba, żeby zająć się spolszczeniami. Nie każdy może też być dobry we wszystkim. Warto więc współpracować. Sam zawsze pomogę, jeśli tylko ktoś zwróci się z sensownym problemem lub konkretnym pytaniem. I nie, pytania w stylu „jak spolszczać gry na daną platformę” nie są sensowne. Nie da się przekazać w kilku zdaniach doświadczenia zdobywanego latami.
Bardzo dziękuję za poświęcenie swojego czasu.
Wywiad z ffgrieverem przeprowadził Norek
Wywiad - ffgriever
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość