18 maja 2008 roku to ważna data dla polskiej sceny tłumaczeniowej. Wtedy to bowiem założone zostało forum pod nazwą Hon’yaku, do którego następnie „podpięto” domenę – Polskie Centrum RomHackingu, by ostatecznie wyewoluować w coś, co od wielu lat funkcjonuje jako największe w Polsce centrum dla twórców i fanów fanowskich tłumaczeń gier.
Przez te 10 lat udało nam się zgromadzić kilkaset polonizacji (z czego lwią część wykonaliśmy sami), a samych tłumaczy (oraz korektorów, techników, grafików) przewinęło się ze 200 osób. Niektóre z nich są obecne w życiu społeczności od samego początku, część po jakimś czasie odeszła na tłumaczeniową emeryturę, a inni ledwie zdążyli „liznąć” jakiś projekt, by zniknąć z naszych radarów. Jedno jest pewne – bez ludzi zorganizowanych wokół społeczności GPP polscy gracze nie mieliby okazji zagrać w takie gry jak Life is Strange, The Walking Dead, Dead Space 2 czy Okami w rodzimym języku. Trudno wymienić tu wszystkie tytuły, do których wykonaliśmy wspólnymi siłami tłumaczenia, lecz z każdego jesteśmy równie dumni.
Graj Po Polsku nie jest grupą, co wielokrotnie podkreślaliśmy. To przede wszystkim miejsce, gdzie pojedynczy tłumacze czy technicy mogą zorganizować się w zespół, aby dostarczyć graczom ich ulubione gry po polsku. Dla mnie jako inicjatora tego przedsięwzięcia była to (i nadal jest) wspaniała przygoda, możliwość zdobycia doświadczenia, poznania wspaniałych osób, od których mogę się wiele nauczyć, a przede wszystkim okazja do przetłumaczenia gier, które zapadły mi w pamięć i zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Pamiętam same początki. Biurko, przy którym siedziałem, wysyłając wiadomości i organizując pomoc do projektów. Moje pierwsze tłumaczenie (które niejako zapoczątkowało chęć zjednoczenia sceny) – pierwszą linijkę z Final Fantasy, gdzie ucieszyło mnie, że nie musimy kurczowo trzymać się długości oryginału i zamiast „Pusto” możemy napisać „Nic tu nie ma”. Właśnie z tym kojarzy mi się rozpoczęcie przygody, która trwa do dziś.
Tłumaczenia dają mi radość. Świetnie jest zacząć projekt, tłumaczyć pierwsze zdanie, później kolejne i kolejne. Kolejna euforia przychodzi wraz z postawieniem ostatniej kropki (wtedy też do akcji wkracza korekta), a później już zakończenie testów i premiera. Te trzy etapy to najlepsze, co może być – zaraz po reakcji graczy, którzy często wysyłają nam pozytywne wiadomości. Tłumaczenie do szuflady na pewno nie dawałoby tyle frajdy i emocji. Mimo że obecnie nie mam aż tyle czasu, co kiedy byłem studentem lub pracowałem od-do, to nadal cieszę się, kiedy mogę chociaż kilka chwil dziennie poświęcić jakiemuś projektowi. I mam nadzieję, że wciąż będziemy działać, przyjmować nowych tłumaczy i testerów oraz sprawnie wydawać kolejne polonizacje.
W tym tekście zebrałem wypowiedzi kilku osób, żebyście dostrzegli ten ludzki pierwiastek w naszej działalności! Życzę wszystkim miłej lektury i dziękuję każdemu za te wszystkie lata – tłumaczom, technikom, korektorom, grafikom, testerom oraz fanom!
Norek
10 lat to bardzo długi czas i tak piękna rocznica to doskonała okazja, żeby trochę powspominać, szczególnie, że należę do „starej gwardii” i z Graj Po Polsku jestem od początku… zanim w ogóle nosiło to miano. Ponieważ zachowałem stare maile z tamtego okresu, mogę ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że wszystko zaczęło się od maila, którego otrzymałem 15 kwietnia 2008 roku od niejakiego „Norka z Kielc”, który miał pomysł na „założenie forum dla ludzi tłumaczących gry, zajmujących się stroną techniczną, językową i testami” i skontaktował się w tej sprawie z paroma tłumaczami aktywnymi wtedy na scenie, w tym właśnie ze mną.
Warto dodać, że w tamtym czasie nie było zasadniczo miejsca, które skupiałoby wszystkich parających się fanowskimi tłumaczeniami. Była nas garstka i każdy działał na własnym podwórku, okazjonalnie informując u siebie o postępach prac nad projektami. Okazjonalnie pojawił się jakiś wpis na forum emudreams, który wywołał parę odpowiedzi na krzyż i na tym się kończyło. RPG ze swoją Nintendencją próbował stworzyć miejsce, gdzie tłumacze mogliby zatrzymać się na dłużej, ale ostatecznie nie udało mu się specjalnie ożywić i spoić sceny i w momencie, gdy napisał do mnie Norek, tamtejsze forum również nie było specjalnie aktywne. Dlatego, jeśli mam być szczery, z początku obawiałem się, że pomysł Norka podzieli taki sam los, ale postanowiłem dorzucić swoją cegiełkę i dołączyć do projektu. Jak widać, moje czarnowidztwo się nie sprawdziło i bardzo dobrze :)
W każdym razie, po tym, jak Norek zebrał opinie paru osób na tematy organizacyjne, wystartowało forum o nazwie Hon’yaku (jap. tłumaczenie), gdzie nie było nas wiele, na początku może pół tuzina osób, ale rozmawiało się całkiem sympatyczne. Zręby współczesnej organizacji forum w postaci działów z projektami, technikaliami i kwestiami językowymi istniały już wtedy. Ale cóż, nie samym forum żyje człowiek. Przybyło nas trochę i naturalnym wydał się pomysł, żeby stworzyć także stronę internetową, na której znajdowałyby się lista istniejących tłumaczeń, pobieralnia, aktualności ze sceny oraz różnej maści artykuły. Powstała niewiele później strona nazywała się Polskie Centrum Romhackingu (PCRH) i zaliczałem się do zwolenników tej nazwy z racji tego, że większość mojej działalności to właśnie grzebanie w romach. Nie pamiętam kto z nas wpadł na nazwę „Graj Po Polsku”, ale zdecydowana większość z nas szybko się do niej przekonała i jak wynika z mojej korespondencji, już na początku 2009 działaliśmy pod nową banderą.
Warto w tym momencie zaznaczyć, że Graj Po Polsku nigdy nie było grupą, ale, jak wynika z powyższych wspomnień, skupiskiem tłumaczy, techników i fanów spolszczeń. Jeśli ktoś nie wiedział jak przetłumaczyć jakiś dialog, mógł zasięgnąć tu języka. Mniej sprawni technicznie mogli znaleźć technika do pomocy. Każdy pisał na forum o swoich projektach, chwaląc się postępami i radząc się w kłopotliwych kwestiach. Wspólne tłumaczenia z naborem ochotników to temat dużo późniejszy, który pojawił się w okolicach 2012 roku razem z premierą pierwszego sezonu gry The Walking Dead i towarzyszących mu spolszczeń. Wcześniej była oczywiście luźna współpraca między różnymi osobami ze społeczności (także ja skorzystałem parokrotnie z pomocy m.in. Norka i Manuela Czaszki przy swoich projektach) oraz próby rozkręcenia większego, wspólnego projektu, ale dopiero TWD dało nam potrzebnego kopa. Ale do dzisiaj nie jest tak, że jesteśmy jakimś ściśle zdefiniowanym zespołem. Pewne osoby przewijają się w wielu projektach i są bardziej zaangażowane w życie GPP niż inni, ale żadna zdolna i sumienna osoba chcąca jednorazowo lub dłużej nas wspomóc nie zostaje odesłana z kwitkiem.
Jeśli chodzi o technikalia, od początku nasze tłumaczenia wspomaga program OmegaT i nasz workflow rozwijał się wraz z dodawaniem nowych funkcji do tego programu. Najbardziej przydatną zmianą z naszego punktu widzenia było pojawienie się trybu pracy zespołowej, który pozwolił dłubać w tłumaczeniach w bardziej scentralizowany sposób. Nie jest to najlepsze miejsce, by rozprawiać o wszystkich o zaletach korzystania z CAT i Omegi, ale dość powiedzieć, że gdybyśmy musieli wymieniać się mailowo setkami malutkich plików, efekt na pewno nie byłby równie spójny i dopracowany. Wiele z wypracowanych standardów jakości na pewno zawdzięczamy właśnie programowi OmegaT.
Graj Po Polsku na pewno w duży sposób wpłynęło na moją własną działalność tłumaczeniową. Co najmniej kilka moich projektów ujrzałoby światło dziennie później i nie w takiej postaci, gdyby GPP zabrakło. Na przestrzeni 10 lat wiele zdążyło się zmienić. Niektórych osób nie ma już z różnych powodów w naszej społeczności. Wielu z nas przestało być uczniami i studentami, którzy mieli dekadę temu przepastne pokłady wolnego czasu i mogli bez reszty poświęcać się tłumaczeniom. Sam pamiętam swoje bardziej szalone lata, kiedy z Manuelem Czaszką potrafiliśmy zarwać całą noc nad grafikami do Time Hollow czy innych tytułów (ja na poczekaniu pisałem narzędzia i wydobywałem pliki, a on rysował i pieczołowicie raz po raz poprawiał co trzeba aż do skutku). Obecnie mój udział jest nieco mniejszy niż w tamtych czasach, ale nadal staram się tu i ówdzie dorzucić swoją cegiełkę. Cieszę się, że pomimo upływu lat i prozy życia udaje się nam w miarę wolnego czasu działać przy spolszczeniach, tych większych i mniejszych, a projekty te cieszą się nadal zainteresowaniem i uznaniem wielu osób oraz że nadal przybywa ludzi, którzy z jakiegoś powodu zamiast pójść na piwo z kolegami wolą zasiąść do tłumaczenia :) Pozostaje tylko życzyć sobie i całemu Graj Po Polsku, abyśmy nigdy nie utracili tej iskierki pasji i żebym za kolejnych 10 lat mógł napisać kolejne tłumaczeniowe wspominki :)
mziab