Tłumaczenie czy nie?

camil02
Posty: 15
Rejestracja: 11 sie 2010, o 14:27

Re: Tłumaczenie czy nie?

Postautor: camil02 » 24 sie 2010, o 00:24

Kto by pomyślał... Wyszło na to że ze mnie taki tłumacz jak z koziej rzyci lutnia. Mogę się najwyżej nazywać "Jednym Z Czołowych Interpretatorów Tekstów Obcojęzycznych Na Język Polski Przy Pomocy Translatora Oraz Odrobiny Własnego Intelektu I Wyobraźni Na Urządzenia Mobilne".
Wyszło na to, że przykładowo "robiąc" Symbol Ognia sprzedaję ludziom używane części zamiast nowych, bo w fabule nie mamy "Piga-Wunga pokonującego złego smoka Zaku-Paku z doliny Filu-Milu" a jest tylko "Dzielna Królowa Yamoun, która pragnąc zachować pokój w swym królestwie staje do walki z demonicznym Lordem Saefem, który podporządkowawszy sobie dzikie plemię okrutnych Ostrogotów próbuje posiąść we władanie przyczarnomorskie stepy."
Używając porównania samochodowego powiedział bym raczej, że w tym przypadku zamiast zwykłej wymiany części daję użytkownikowi ZA DARMO (więc go nie okradam!) podrasowany silnik z Ferrari, dorzucam gratis zamontowanie nitro-bootsów oraz przy okazji wstawiam mu wygodniejszy fotel, który bardziej pasuje na polskie wymiary.

Poza tym dla zwykłego gracza to jest tłumaczenie. Zwykły gracz wierzy że to tłumaczenie, zwykły gracz nie ma punktu odniesienia i dla niego nie ma ogólnej jednoprawdy - jest prawda szczegółowa, prawda gracza, która mówi że to rzeczywiste tłumaczenie. Przynajmniej dopóki on je za takie uważa.
Bamberg czuje się w takim przypadku oszukany - jakże możesz czuć się oszukany, kiedy nie wiesz jak wygląda oryginał i nie jesteś w stanie sprawdzić i porównać z nim tłumaczenia. Dla Ciebie oryginalna fabuła mogłaby nie istnieć - jest tylko polskie tu i teraz.
Wszystko co robimy, robimy dla gracza. I, wbrew temu co sugerują przedmówcy, nie olewamy ich i nie dajemy im byle zgnilizny, którą łyknąć muszą bo nie znają oryginału. Dajemy im więcej niż twórcy, dajemy im klimat, realia im bliskie,pozwalające wciągnąć się w rozgrywkę. Robimy to dla tych tysięcy ludzi, którzy chcieliby za swoich telefonach zagrać w coś ambitnego, wciskajacego w fotel rozmachem fabularnym,grafiką i poziomem trudności, a którzy nigdy się tego nie doczekają przez lenistwo producentów i złą koniunkturę europejskiego rynku, na którym sukces odnosi jednie to co proste, to co łatwe, to co każdy idiota z satysfakcją może skończyć. Robimy to właśnie dla nich i do diaska, mamy prawo czuć się urażeni porównaniami do kłamców czy też mechaników oszukujących na częściach samochodowych!

Awatar użytkownika
Shorty
Posty: 170
Rejestracja: 12 sie 2010, o 22:52
Grupa: Samotny wilk
Kontakt:

Re: [J2ME] Alchemik

Postautor: Shorty » 24 sie 2010, o 00:33

Nietrafne gdyż? Tak to właśnie działa - gracz łyknie każde tłumaczenie bo i tak nie sprawdzi. Więc można go olać ;D
Tu już odpowiedział Kamil.
Może być "Rozpocznij" ;D
Przecież pisałem o synonimach ; p.
"Jak dobrze wiesz szaleństwo jest jak grawitacja. Wystarczy lekko pchnąć... "
~Joker

bully10

Re: [J2ME] Alchemik

Postautor: bully10 » 24 sie 2010, o 01:06

Według mnie to porównanie z samochodem było nietrafne, ale nie o to mi chodzi w tym poście. Chodzi mi o to, że jednak jest to tłumaczenie, przynajmniej częściowe. W końcu "Nowa Gra" nie przetłumaczysz inaczej niż "Nowa Gra", ew. można użyć synonimów typu "Graj". Najlepiej byłoby to nazwać CTpWINZ, czyli "Częściowe Tłumaczenie plus Własna Interpretacja Niektórych Zdań" :D .
Już wcześniej napisałem (ale po namyśle wykasowałem, coby nie zaśmiecać wątku) post mniej więcej o tym, co piszesz.

Nie wiem jakie gry są wydawane na komórki - po prostu mnie to nie obchodzi i obchodzić nie będzie - ale jeśli takie w stylu sapera/pinballa, to wszystko jest okej - można wasze działanie nazwać tłumaczeniem gier. Do przetłumaczenia jest tylko: nowa gra, wczytaj, statystyki, opcje itd. - trudno coś schrzanić.

Weźmy jednak na przykład grę pokroju Silent Hilla. Fani dosłownie spijają każdy cytat z tej gry - później analizują, debatują. "Co bohater miał na myśli?", "dlaczego tak, a nie inaczej?" - doszło nawet do tego, że fani tej gry z forum silenthillheaven.com współtworzą kolejne części serii. Scenarzysta siedzi nierzadko nawet po kilka lat, by jak najbardziej dopieścić scenopis - kombinuje, nadaje dwuznaczności wypowiedziom bohaterów, wypełnia je wyśmienitym gatunkiem humoru itd.

Co robi "tłumacz" z tak napisanym skryptem? Wrzuca do translatora, następnie przekształca zdania, by brzmiały normalnie - nie wątpię, że się to udaje, a gra po spolszczeniu wygląda znakomicie. Jest jeden szkopuł w tym wszystkim - gra nie została przetłumaczona na polski, tylko został do niej na nowo napisany scenariusz. Po przetłumaczeniu, scenariusz w kluczowych punktach nie powinien ulec zmianie (nie chodzi tu o to, by gracz mógł ukończyć grę i tyle, nie) - wszystkie małe smaczki powinny być zachowane. W przeciwnym razie nie mamy do czynienia z tłumaczeniem, tylko interpretacją tekstu, jakimś szalonym modem. W przypadku gier, gdzie 90% wartości gry to scenariusz jest to szalenie istotne.

A co z tłumaczeniem idiomów? Nawet gość znający dobrze chiński miałby problemy z ich poprawanym tłumaczeniem - abstrahuję od tego, że wy nawet nie wiecie, że macie do czynienia z idiomem. Co z tego wychodzi? Wrzucacie chiński tekst do translatora, tuningujecie go odpowiednio i nico - prawdziwy sens danego zwrotu się ulotnił, powstało za to coś innego, może nawet mającego sens, ale INNY.

To jest oszustwo - szczególnie, że pewnie zostawiacie w creditsach - "scenariusz - Huang Li". Zamiast tego najlepiej od razu stawiajcie kawę na ławę, że to wy jesteście autorami scenariusza, a gra w ten sposób powstała jest najzwyczajniejszym w świecie modem. Twórcy gry na 100% nie chcieliby podpisać się pod waszą pracą (nie dlatego, bo scenariusz jest gorszy, bo może być nawet lepszy, tyle że nie jest ich dziełem) - "tak, to mój scenariusz". Trochę szacunku dla czyjejś pracy. Zaraz pewnie wyskoczycie z argumentem, że z kolei ja nie mam szacunku dla waszej. Istotnie - nie mam. Zacznijcie nazywać to modem, a nie tłumaczeniem - wtedy każdy zmieni stosunek do waszej roboty.

Wy nie tłumaczycie gier, tylko je modujecie, więc piszcie o tym wprost.

adamm0
Posty: 7
Rejestracja: 24 sie 2010, o 09:12

Re: Tłumaczenie czy nie?

Postautor: adamm0 » 24 sie 2010, o 09:27

Nie wypowiadam się zazwyczaj w takich dyskusjach, bo są zawsze specjaliści co wiedzą lepiej, no ale podam pewien przykład bo ciekawi mnie jego interpretacja.

Mianowice według waszego rozumienia tłumaczenia zdecydowana większość książek nie jest przetłumaczona, ale hmm "jest własną interpretacją osoby która ją tłumaczy" - ale dlaczego? Ponieważ większość książek aby miała sens musi wiele rzeczy mieć zmienionych i to czasami dość poważnie, a przecież nie powiedzie mi, że Ci tłumacze nie znają języka. No ale patrząc na te wypowiedzi na to by wyszło, że lepiej już jakby to tłumaczył albo translator, albo tłumacz znający idealnie język ale nie mający talentu pisarskiego (co jest potrzebne w tłumaczeniu książek!) niż osoba znająca może trochę gorzej język, ale mająca talent.
No i przecież każdy kto spróbował przeczytać powiedzmy jakąś świetną książkę w swoim i oryginalnym języku - stwierdzi, że i tak jest dobra - bo tu nie chodzi o mechaniczne tłumaczenie ale zostawienie podstawowego sensu, i cóż czasami idealne zdanie w języku angielskim będzie trzeba całkowicie zmienić w języku polskim, a przecież ostatecznie i tak będzie dobrze ...

Tak samo z grami - bo na to wygląda, że takie gry jak np. Planescape Torment , Baldur's Gate nie powinny być tłumaczone - ba były przetłumaczone źle - bo przecież ile tam tekstu ma tylko zachowany sens, a nie było tłumaczone słowo w słowo - no ale wiem to tłumacze są źli ...

PS: Gry na komórkę i tłumaczenie to tak jak z tłumaczeniem Władcy Pierścieni - parę tłumaczy , niektóre opisy i nazwy dość mocno się różnią, ale sens ten sam - no chyba, że czytacie tylko wszystko w oryginale bo, aż boli was na myśl, że ktoś śmiał zmienić sens kilku zdań...

Awatar użytkownika
bemberg
Reptilianin
Posty: 1184
Rejestracja: 31 maja 2008, o 12:03
Grupa: wsparcia
Kontakt:

Re: Tłumaczenie czy nie?

Postautor: bemberg » 24 sie 2010, o 10:15

Ponieważ większość książek aby miała sens musi wiele rzeczy mieć zmienionych i to czasami dość poważnie , a przecież nie powiedzie mi ,że Ci tłumacze nie znają języka .
Jestem w szoku. Skąd te chore pomysły?
Tak musi mieć wiele rzeczy zmienionych. Musi być zmieniony tekst, aby przekazać go w języku docelowym, nic więcej. Bez własnych interpretacji.

Ferrari? Ciekawe... Ja bym tam wolał czysty przekład, bez tam własnych interpretacji, ale jeśli uważacie to za takie dzieła sztuki. Tyle, że coś tu nie pasuje. Interpretacje robicie na wzgląd braków językowych, co przekłada się przymus robienia dzieł sztuki?

Czyli jak mniemam wasze tłumaczenie... powiedzmy Władcy Pierścieni nie byłyby takim zwykłym tłumaczeniem. Byłoby to dzieło sztuki, przyodziane własnymi perełkami?

Chyba trochę przeholowaliście w drugą stronę, bo wychodzi na to, że każdy głupi może sobie przetłumaczyć. Ale przetłumaczyć na swój sposób to już sztuka. Brzmi wręcz niewiarygodnie.
http://www.wykop.pl/link/2516381/playlo ... omentarzy/
Tłumaczymy w rytmie serca? Prawda o Playloc, BDIP i Tłumaczymy w rytmie serca.

bully10

Re: Tłumaczenie czy nie?

Postautor: bully10 » 24 sie 2010, o 10:19

W ogóle nie powinienem ci odpowiadać na twojego posta, bo: masz cyferkę w nicku, a to nie najlepiej świadzczy o twojej inteligencji - to raz; po drugie, poćwicz nad interpunkcją ;D Powstrzymaj się proszę o wrzucania żartów z Krzykacza, znanych tylko tam obecnym na forum - wprowadza to chaos - MC
Ponieważ większość książek aby miała sens musi wiele rzeczy mieć zmienionych i to czasami dość poważnie
Tytuł książki, proszę. Tłumacze książek boją się jak śmierci nadinterpretacji/niedomówień - dlatego w tychże znajdują się tak zwane "przypisy".
No i przecież każdy kto spróbował przeczytać powiedzmy jakąś świetną książkę w swoim i oryginalnym języku - stwierdzi ,że i tak jest dobra
Spróbowałem. I wiesz co? To jedyne zdanie z całej sterty twoich wypocin wypocin ma sens. Książka, którą przeczytałem była nadal dobra, bo... nie była zinterpretowana, tylko przetłumaczona.

Jeśli już coś w scenopisie np. filmu jest zmieniane po przełożeniu na język polski, to tłumacz działa z rozwagą, wiedząc (nie zgadując) dokładnie, co znaczy tekst w oryginale (bo po prostu zna język, z którego tłumaczy - niespodzianka). I tak najczęściej są tylko zmieniane słowa typu "ku**a" na - powiedzmy - "o cholewka, ale umoczyłem". Ma to swój prozaiczny powód - czy to w filmie, czy to w grze trzeba niekiedy zbić oznaczenie wiekowe z +18 do np. +12.
i cóż czasami idealne zdanie w języku angielskim będzie trzeba całkowicie zmienić w języku polskim
To prawda. Z tym, że dany tekst nie zmienia swojego sensu. Tak jest w przypadku idiomów - nawet nie można tłumaczyć ich dosłownie, ale tak jak pisałem - trzeba wpierw wiedzieć, że dane wyrażenie jest idiomem (tj. znać język, z którego się tłumaczy).

Ale tak w ogóle to, o czym my tu gadamy? W tym przypadku nawet nie chodzi o luźną interpretację tekstu, tylko pisanie scenariusza gry od nowa. Zacytuję autora tych "tłumaczeń":
w fabule nie mamy "Piga-Wunga pokonującego złego smoka Zaku-Paku z doliny Filu-Milu" a jest tylko "Dzielna Królowa Yamoun, która pragnąc zachować pokój w swym królestwie staje do walki z demonicznym Lordem Saefem, który podporządkowawszy sobie dzikie plemię okrutnych Ostrogotów próbuje posiąść we władanie przyczarnomorskie stepy."
Wszystko jest okej, naprawdę wszystko - jedno mnie martwi. Autor moda wydaje swoją łatkę jako tłumaczenie. Nie mam w zwyczaju się powtarzać, więc zacytuję samego siebie:
To jest oszustwo - szczególnie, że pewnie zostawiacie w creditsach - "scenariusz - Huang Li". Zamiast tego najlepiej od razu stawiajcie kawę na ławę, że to wy jesteście autorami scenariusza, a gra w ten sposób powstała jest najzwyczajniejszym w świecie modem. Twórcy gry na 100% nie chcieliby podpisać się pod waszą pracą (nie dlatego, bo scenariusz jest gorszy, bo może być nawet lepszy, tyle że nie jest ich dziełem) - "tak, to mój scenariusz". Trochę szacunku dla czyjejś pracy. Zaraz pewnie wyskoczycie z argumentem, że z kolei ja nie mam szacunku dla waszej. Istotnie - nie mam. Zacznijcie nazywać to modem, a nie tłumaczeniem - wtedy każdy zmieni stosunek do waszej roboty.

Wy nie tłumaczycie gier, tylko je modujecie, więc piszcie o tym wprost.

adamm0
Posty: 7
Rejestracja: 24 sie 2010, o 09:12

Re: Tłumaczenie czy nie?

Postautor: adamm0 » 24 sie 2010, o 11:17

[Z nickiem wszystko wyjaśnione ;) ]

OK przyznam rację - całkowite zmienienie fabuły razem z wszystkimi nazwami, i sensem to już przesada, ale Mi chodziło o po prostu zachowanie sensu zdania tylko z napisaniem go w trochę innej formie - co myślę, że było początkiem dyskusji. Później jednak cała spraw zeszła na inny tor - a już o tym nie mówiłem - więc przepraszam jeśli ktoś brał to pod uwagę.

No tak ,ale zawsze muszę pisać tłumaczenie do mojego postu:
Zmiany / interpretacja - chodziło mi o to, że tłumacze zmieniają takie rzeczy jak: dowcipy typowe dla danej narodowości (np. amerykańskie odpowiedniki na europejskie), czasami nazwę własne na bardziej swojskie (jednak bez przesady!) i zdarza się zmieniać nazwy bohaterów jeśli miały one jakiś głębszy sens chociaż wtedy daje się tak jak piszę doki10 - przypisy.

Z językiem jest tak - ja nie zaprzeczam, że język trzeba znać - ale jeśli ktoś ma trochę rozumu i talentu, to nawet z mechanicznym tłumaczeniem w translatorze - pozna sens na tyle aby zrobić coś przynajmniej zjadliwego - a jeśli zmieni wszystko, no to już jest tak jak piszecie - własna modyfikacja.
A na potwierdzenie tego : Do tłumaczenia dokumentacji technicznych uwierzcie, że szybciej pracę dostanie ten kto zna język średni ale jest technikiem, niż ten co zna idealnie - ale pod względem literackim - więc jednak coś własnej wiedzy trzeba mieć i tylko o to mi chodziło, a nie o całkowite zmienianie sensu - no ale przepraszam, że pierwszy post był tak napisane - no ale na szybko to tak jest.

Wiem, wiem, mógł ktoś to inaczej zrozumieć, no ale to tak jest jak się zakłada, że inni rozumieją to tak samo - jednak dlatego nie wyzywajmy się tutaj bo po to się ma rozum aby się wytłumaczyć - w końcu ile ludzi tyle interpretacji.

bully10

Re: Tłumaczenie czy nie?

Postautor: bully10 » 24 sie 2010, o 11:26

A ty nie masz pewnie liczby w nicku ... Ehh nie zniżajmy się do poziomu trolli które muszą takie argumenty pokazywać na początku postu
Żebyś nie obraził się do końca, to śpieszę z wyjaśnieniami, że to był żart. To tyle na ten temat ;)

PS. interpunkcja i tak u ciebie kuleje.

Na temat tych "spolszczeń" wyraziłem już swoją opinię, więc nie będę nic dodawał.

adamm0
Posty: 7
Rejestracja: 24 sie 2010, o 09:12

Re: Tłumaczenie czy nie?

Postautor: adamm0 » 24 sie 2010, o 11:31

No a to był kontratak przecież wiem, że to był żart, w końcu nikt normalny by się to takiego czegoś nie dowalił, tym bardziej, że po wypowiedz widać, że człowiek wykształcony ;)

PS: Kurde widzę ,że mój ten pierwszy post mógł być rzeczywiście nie zrozumiały. Jeszcze raz sorry, że takie pierdoły nie zrozumiałe tam były.

Awatar użytkownika
Manuel Czaszka
Konik Manuel
Konik Manuel
Posty: 1823
Rejestracja: 7 lut 2106, o 07:28
Kontakt:

Re: Tłumaczenie czy nie?

Postautor: Manuel Czaszka » 24 sie 2010, o 11:44

adamm0 poruszył sporo kwestii całkowicie niezwiązanych z dyskusją. Wypunktuje:

Tłumaczenie techniczne - nie ma NIC wspólnego z tłumaczeniem beletrystyki. Tu trzeba fachowca od spraw technicznych z wiedzą językową skupioną na tym zakresie. Przecież to tłumaczenie technikaliów lodówki, a nie poemat o freonie ;D Nie chciałbyś chyba by poeta naprawiał Ci samochód? :D

lokalizacja a tłumaczenie - mówisz o zmianach w tekście. Tłumaczenie dowcipów czy pewnych dialogów znacznie odbiega od oryginału. A to dlatego, że lokalizuje się dany produkt (książkę, film) na potrzeby danego rynku. Świetnym przykładem są filmy Disneya i zamiana dowcipów zrozumiałych dla amerykańskiego odbiorcy na takie, zrozumiałe dla Polaka. Tu tworzą nie tylko przekład, ale i polską wersję.

tłumaczenie książek - tłumacz dokładnie zna język, w którym tłumaczy, a niektóre zabiegi stylistyczne itd. obejmują bardzo wąski zakres. Nikt tu nie zgaduje, nikt nie tworzy czegoś z głowy. Wszystko ma swoje korzenie w przekładanym dziele - a nie w tekście wyplutym przez bezmyślną maszynę.

BTW jeden z tłumaczy Władcy Pierścieni do dziś obrywa za swoje tłumaczenie^^

@camil02
Wyszło na to że ze mnie taki tłumacz jak z koziej rzyci lutnia.
Jeśli chodzi o omawiany tu sposób tłumaczenia to tak, masz rację.

Przykład Twojej interpretacji powyższe potwierdza. Autorzy nie chcieli plemienia Ostrogotów, nie chcieli Lorda Saefa itd. Chcieli smoka, chcieli Zaku-Paku, a nie Twoje "ulepszenia".


Gracz sięgając po przetłumaczoną grę liczy, że dostanie tą samą fabułę przełożoną na jego język ojczysty. Mimo, że nie zna języka to pokłada zaufanie w tłumaczu, że ten wie co robi. I nieważne czy fabuła będzie genialna czy nie - dostanie tłumaczenie takiej samej fabuły jak jego kolega zza oceanu.

I podkreślam raz jeszcze - mody są ok, róbcie i dajcie graczom coś od siebie, ale nie nazywajcie tego tłumaczeniem, a fanfikcją. A ten patos wyrzućcie za okno^^
Jeśli miałbym zatytułować tę taśmę, to byłoby to "Ostatnia szansa na ewakuację planety Ziemia, nim zostanie przetworzona"


Wróć do „Ekipa J2ME”



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość